Na pierwszy rzut oka można pomyśleć: „Po co mi tacka? Przecież mam kratkę!”.

Otóż kratka to dopiero początek, a nie koniec przygody. Tacka chroni grill przed tłuszczem, który spadając na rozżarzone węgle, może wywołać efekt ogniska z westernu. Owszem, widowiskowe, ale też mniej zdrowe. Tacka ogranicza ten efekt i pozwala uniknąć przypalenia jedzenia od niespodziewanych płomieni. Co więcej, tacka pomaga w równomiernym podgrzewaniu potraw. Nie każdy grill ma 18 poziomów temperatury i sterowanie z aplikacji. Dobrze dobrana tacka rozprowadza ciepło i sprawia, że karkówka nie jest jednocześnie surowa i spalona. I na koniec argument dla leniwych (czyli nas wszystkich po piątym kawałku kiełbasy): łatwość sprzątania. Po co skrobać kratkę przez pół godziny, skoro można po prostu wyrzucić tackę i wrócić do leżaka?

Aluminium – król grillowej sceny

Jeśli tacka miałaby dostać Oscara, to byłby to Oscar za rolę drugoplanową w kategorii: „Najlepsze podtrzymanie kiełbasy”. I tak się składa, że aluminium wygrywa tę kategorię rok w rok. Dlaczego? Bo jest lekkie, tanie i przewodzi ciepło jak najlepszy grzejnik na zimowym weselu. Aluminiowe tacki są elastyczne – można je delikatnie wygiąć, dopasować do kształtu grilla, a nawet zrobić z nich prowizoryczną łódkę na warzywa (nie polecamy żeglugi, ale do papryki idealna). Ponadto aluminium nie wchodzi w reakcje z jedzeniem, jeśli tylko nie przesadzimy z kwaśnymi marynatami. No i to, co kochamy najbardziej: są jednorazowe. Po skończonym grillu można je zwinąć jak list od byłej i wrzucić do odpowiedniego kosza. Zero zmywania, zero problemów. Czyż to nie brzmi jak marzenie?

Czy stal nierdzewna ma sens?

Niektórzy grillowi ortodoksi powiedzą: „Tylko stal!”. Jasne, stal nierdzewna brzmi poważnie – jak coś, co przetrwa apokalipsę zombie. Tacki ze stali są trwałe, można ich używać wielokrotnie, a przy odpowiednim traktowaniu wyglądają jak nowe przez kilka sezonów. Ale… czy ktoś naprawdę chce je myć? Stalowe tacki są cięższe i wymagają więcej zachodu. Trzeba je czyścić, polerować, czasem nawet skrobać resztki przypalonego sera, który zdecydował się zamieszkać tam na stałe. Dla entuzjastów – super. Dla leniuchów – koszmar. Do tego są droższe. Jeśli grillujesz trzy razy w roku, inwestowanie w stalową tackę może być jak kupowanie śrubokrętu elektrycznego do otwierania jogurtu. Niby działa, ale czy warto?

Czego unikać przy wyborze tacki?

Po pierwsze – plastik. Tak, są ludzie, którzy próbują używać plastikowych tacek przy grillu. Efekt? Nowy zapach na podwórku: „topiony ABS z nutą spalenizny”. Plastik + ogień = nie, dziękuję. Po drugie – tacki z cienkiej, byle jakiej blachy. Są takie, które wyglądają jak aluminium, ale wyginają się pod ciężarem jednej papryczki chili. Taka tacka to zdrada na poziomie rozgotowanego makaronu. Szukaj solidnych, sztywnych tacek, najlepiej z drobnymi otworami, które pozwalają na przepływ tłuszczu, ale nie wypuszczają całej zawartości do grilla.

Na koniec – uważaj na powłoki. Niektóre tanie tacki są pokrywane nieznaną substancją przypominającą tekturę zmieszaną z olejem silnikowym. Lepiej postawić na prostotę: czyste aluminium i święty spokój.